„iść za głosem Boga samego”
– słowo w 48. rocznicę spotkania J. Ciesielskiego z Panem
Kraków – Kolegiata św. Anny – 9.10.2018, g. 19.30
1. Popatrzmy na malarską wypowiedź, na temat dopiero co odczytanej, Łukaszowej opowieści o wizycie Jezusa w Betanii, w domu Marii i Marty ( Łk 10,38-42), która wyszła spod pędzla Diego Velasqueza. Ten siedemnastowieczny malarz, o którym można powiedzieć, że miał „niespecjalnie” ciekawe życie w świetle nie tylko dzisiejszych standardów: miał jedną żonę, jednego przyjaciela, króla, jedną pracownię, pałac.
Za to jego twórczość fascynuje, inspiruje do dzisiaj. Urodził się w Sewill w 1599 r., mieszka i pracuje w Madrycie. Mając 24 lata zostaje nadwornym malarzem króla Hiszpanii Filipa IV Habsburga. To właśnie spod jego pędzla wyjdzie ten obraz: Scena kuchenna z Chrystusem w domu Marii i Marty, który to obraz znajduje się dzisiaj w National Gallery w Londynie. Diego wpadł przy przedstawieniu Marii i Marty na ciekawy pomysł, wprost, sięgnął po ciekawy trick. Widzimy Chrystusa rozmawiającego z Martą w odbiciu lustrzanym. To, co najważniejsze w tym obrazie widzimy odbite w zwierciadle. Na pierwszym planie realna scena, scena, gdzie widzimy dwie kobiety: jedną, która uciera czosnek i drugą, starszą kobietę, która jej zwraca na coś uwagę.
Ciekawa opowieść o obecności Chrystusa w domu Marii i Marty. Widzimy Martę, której twarz wyraża pretensje, oburzenie. Obok, w sąsiednim pokoju Chrystus siedzi na krześle a u Jego stóp Maria. Zbawiciel wyciąga rękę w geście błogosławieństwa w kierunku zasłuchanej Marii, lewa ręka do błogosławieństwa się wznosi. Mamy do czynienia tutaj ze zwierciadlanym odbiciem. Jezusa i Marę widzimy w jakby innym świecie. To wyjaśnia, dlaczego oburzona Marta patrzy w naszym kierunku. Ona kieruje swój wzrok na siostrę i Jezusa, których widzimy tylko w zwierciadle. Stąd mamy wrażenie, ze patrzy na nas. To pokazuje, że trzeba się przyłożyć, że trzeba poprzez życie codzienne ten realizm związany z moździerzem, ucieraniem czosnku, z przygotowywaniem posiłku, z życia – przez to wszystko, co jest realne, trzeba się przebić, żeby dotrzeć do Jezusa.
2. Maria i Marta, dwie reakcje na osobę Jezusa. Maria siedzi u stóp Mistrza, skupiona, zasłuchana. Marta cała pochłonięta pracą, zabiegana koło rozmaitych posług, chce stanąć na wysokości zadania, chce podjąć znamienitego Gościa jak najgodniej. Nic więc dziwnego, że w ruch idą najlepsze kulinarne przepisy. Czyni to w dobrej wierze. Czujemy w tym opisie jakąś nerwowość. Kończy się to w sposób zrozumiały wybuchem: „Panie, czy Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu?”(Łk 10,40).
Znamy to z autopsji, z przygotowywania przez nas przyjęć, może nawet czasami tak jest też w wigilię, przy przygotowaniu stołu wigilijnego. Wtedy, w trosce o poziom i jakość wigilii, „dostaje się” najbliższym, a może czasami nawet i Panu Bogu.
„Marto, Marto” (Łk 10,41) – słyszymy. W Biblii dwukrotne powtórzenie imienia to oznacza, że Bóg chce powiedzieć coś bardzo ważnego, wymagającego. „Martwisz się, niepokoisz o wiele” (Łk 10,41). Bóg zna nasze troski, widzi nasze przemęczenie. I w tym kontekście słyszymy: „potrzeba mało, albo tylko jednego” (Łk 10, 42), słuchania Boga.
3. Siostry i bracia, czytamy perykopę o Marcie i o Marii w dniu w którym obchodzimy 48. rocznicę śmierci Sługi Bożego Jerzego Ciesielskiego. Jest w tej perykopie coś niesamowitego, coś pięknego, coś niezwykłego. Pomyślmy: Jezus ma zaprzyjaźnioną rodzinę, ma przyjaciół, ma przyjaciół w Betanii. Co to oznacza? Także ty i ja, jesteśmy zaproszeni, moja osoba, moja rodzina jest wezwana, jest zaproszona do tego, by być w przyjaźni z Jezusem. Mój dom może być Betanią dla Jezusa, mój domem może być Betania dla Jezusa. Niesamowite.
Dzisiaj, kiedy wpatrujemy się w postać Sługi Bożego Jerzego, uświadamiamy sobie, że on to czuł, jemu na tym zależało, aby jego życie, jego małżeństwo, jego rodzina, jego dom był „Betanią” dla Jezusa. On czuł się do tego wezwany, aby przyjaźnić się z Jezusem i żeby jego dom był domem, w którym Jezus jest, bywa.
Dowód na to znajdujemy w świadectwie Jana Pawła II, który go znał. To w Przekroczyć próg nadziei napisze Papież: „Nie zapomnę nigdy tego (…) studenta Politechniki w Krakowie, o którym wszyscy wiedzieli, że zdecydowanie dąży do świętości. Miał taki program życia. Wiedział, że jest «stworzony do większych rzeczy» (…). A równocześnie nie miał żadnych wątpliwości, że jego powołaniem nie jest ani kapłaństwo, ani życie zakonne. Wiedział, że ma być świeckim. Pasjonowała go praca zawodowa, studia inżynierskie. Szukał towarzyszki życia i szukał jej na kolanach, w modlitwie. Nie zapomnę nigdy tej rozmowy, w której powiedział mi po specjalnym dniu skupienia: «Myślę, że to ta dziewczyna ma być moją żoną, że Pan Bóg mi ją daje». Jak gdyby nie szedł za głosem tylko własnych upodobań, ale przede wszystkim za głosem Boga samego. Wiedział, że od Niego pochodzi wszystko dobro i wybrał dobrze”. To pierwszy wniosek.
Drugi wniosek:
„Maria, która usiadłszy u nóg Pana, słuchała Jego słowa” (Łk 10,39). Zasłuchanie Marii w Słowo Boże, zasłuchanie Marii w Jezusa. Żeby usłyszeć Słowo Boga, trzeba usiąść, trzeba się zatrzymać, trzeba zostawić krzątanie. W jego Notatkach, które robił w 1945 roku, gdy uczęszczał do VIII gimnazjum i liceum im. Witkowskiego, dzisiaj nasza V-tka, czytamy: „ Niedziela. Rano byłem na Mszy Świętej w kościele św. Anny. Ks. Rychlicki miał bardzo dobre kazanie, z którego wyniosłem dwa zdania: poznaj samego siebie oraz nie roztrząsaj w sobie zła, ale i szukaj dobra! Zadania wartościowe i warto je wprowadzić w życie” (Notatki, s. 3).
Myślę, że w kontekście tych zapisków, w kontekście tych słów uzasadniony jest wniosek, że Sługa Boży Jerzy Ciesielski, to taka zasłuchana Maria. Myślę, że uzasadniony jest wniosek, że Sługa Boży Jerzy Ciesielski to taka męska wersja zasłuchanej Marii. Siadywał u stóp Pana. Potwierdza to także cytowany już Jan Paweł II z Przekroczyć próg nadziei: „Nie zapomnę tego (…) studenta Politechniki w Krakowie, o którym wszyscy wiedzieli, że (…) nie szedł za głosem tylko własnych upodobań, ale przede wszystkim za głosem Boga samego”.
Aby „iść za głosem Boga samego” trzeba usiąść, trzeba się wyciszyć trzeba mieć czas dla pielęgnowania relacji z Bogiem.
4. Odnieśmy to do siebie. Jak się to ma do nas? Każda i każdy z nas jest zaproszony do przyjaźni z Jezusem. Jezusowi zależy na tym, żeby twoje życie, żeby twój dom, żeby twoja rodzina była dla niego „Betanią”, w której On ma przyjaciół. Tyle wezwań, tyle entuzjazmu, wartości i nadziei Jezus chce być przyjacielem każdej i każdego z nas.
I druga myśl. W tym zamyśleniu, w tym pytaniu jak się to ma do nas, patrzymy na Sługę Bożego Jerzego Ciesielskiego. Nasza obecność tutaj w dniu, kiedy wspominamy 48. rocznicę jego przejścia z życia do życia, to dowód na to, że chcemy wsłuchać się w Jezusa, że podobnie jak Ciesielski, podobnie jak Maria siadamy u stóp Jezusa i chcemy iść za głosem Boga samego, od którego pochodzi wszystko dobro.
Oby Sługa Boży Jerzy Ciesielski wspierał nas w tym wysiłku pielęgnowania przyjaźni z Panem. A my błagajmy, by Bóg dał nam rychło doświadczyć wyniesienia jego do chwały ołtarzy. Amen.
ks. Tadeusz Panuś